Pamir '99
20.10.1999 r.
 

Tomek Baster

    Ewentualne pytania dotyczące wyjazdu kierować na mojego
e-maila: basterto@friko6.onet.pl

   Na przełomie lipca i sierpnia 1999 r. udało mi się zrealizować wyjazd w góry Pamiru, na najdujący się na pograniczu Kirgizji i Tadżykistanu 7-tysięczny szczyt – Pik Lenina.

 Leżący w Azji Środkowej potężny system górski znany pod nazwą Pamir w większości znajduje się na terytorium w/w krajów powstałych z rozpadu ZSRR, jego część wschodnia - na terenie Chin a południowa na terenie Afganistanu.

Dzięki dogodnemu dojazdowi, braku większych trudności technicznych i zacnej wysokości szczyt ten cieszy się dużą popularnością w całej Europie i nie tylko. Na miejscu spotkać można najwięcej: Rosjan, Polaków, Czechów ale również Francuzów, Greków, Hiszpanów, Niemców, Turków i in. Dla narciarzy atrakcję stanowi N-ściana, która posiada ok. 3 tys. m. przewyższenia ma ok. 4 km szerokości ze średnim nachyleniem 50 stopni.

Najtańsza trasa dojazdu z Polski wiedzie koleją poprzez:
wariant I: Białoruś, Rosję, Kazachstan i po części Kirgistan lub 
wariant II nieco krótszy: w Kazachstanie kierować się na Taszkient czyli dalej przez Uzbekistan. 
My omijaliśmy Uzbekistan ze względu na bezpieczeństwo. Jazda ponad 4 doby miejscowym pociągiem stanowi nie lada atrakcję. Dzięki pociągom bezprzedziałowym /plackarki/ ma miejsce integracja z resztą pasażerów. A wsiadający na większości przestojów “handlowcy” zaskakują różnorodnością oferowanych towarów począwszy od żywności a skończywszy na ubraniach, zabawkach.

Najlepiej dotrzeć do Biszkek /stolica Kirgizji/ skąd korzystnie - szybko i tanio samolotem (Jakowlew 40) do Osz /600 km/ – ostatniej miejscowości przed górami gdzie można uzupełnić braki żywnościowe i nie tylko. Z Osz dalej /ok. 180 km/ prowadzi już tylko jeden środek transportu – samochód terenowy. Przejazd przez scenerię ogromnej doliny Aczik Tasz “zawieszonej” na wysokości ok. 3 tys. m.npm stanowi samo w sobie niesamowitą atrakcję.

Praktycznie wszelkie niezbędne formalności typu obowiązkowa rejestracja w Kirgizji, zezwolenie na wjazd do przygranicznej strefy militarnej z Chinami /SaryTasz/, opłaty w górach na treka lub wejście szczytowe udało nam się załatwić jeszcze w Polsce poprzez Internet co znacznie zaoszczędziło nam czasu, nerwów i pieniędzy. W stolicy Kirgizji – Biszkeku jedynie odebraliśmy czekające już “papiery” w firmie turystycznej zajmującej się organizacją i załatwianiem wyjazdów /raczej dla westmanów/ typu: canioning, climbing, rafting, paraglaiding, itp. My tylko załatwiliśmy u nich niezbędne dokumenty oraz rezerwację na lot do Osz.

Po noclegu w hotelu w Osz za 1$ i zrobieniu zakupów żywnościowych typu warzywa, owoce /melony, arbuzy, winogrona/ zaczęliśmy negocjować cenę przejazdu na Polanę Ługową – miejsce bazowe. Samochód, który wynajeliśmy aby nas zawiózł – a był to gaz – taki mały "busik" terenowy 4x4 co chwilę się psuł, dwa razy złapał gumę, olej wyciekał z miski, silnik był nagminnie zatrzymywany i chłodzony wodą z rzeki górskiej co jednak nas nie martwiło gdyż całodniowa droga stała się przez to mniej męcząca, robiliśmy mnóstwo zdjęć a widoki szeroką doliną Aczik-Tasz rozległą na 40 km. dostarczały niesamowitych wrażeń wzrokowych.

Wreszcie udaje nam się dotrzeć na 3800 - Polana Ługowa – miejsce skąd każdy udający się w kierunku szczytu musi zastartować. Na polanie spotykamy ok. 15 namiotów w obozie komercyjnym – to westmani korzystający z usług Rosjan oraz kilka pojedynczych namiotów w tym również z Polski. Większość namiotów jest pusta. Ich właściciele poruszają się prawdopodobnie pomiędzy wyższymi obozami I a III. I my rozbijamy 1 z 3 naszych namiotów, który jednak później będziemy musieli przenieś wyżej, aby wystarczyło kopułek na kolejne obozy.

Na Polanie Ługowej porośniętej trawami i różnymi kwiatami spotykamy pasącego się jaka – zwierzę przeznaczone do dzwigania ciężarów w górskim terenie. Jak się dowiadujemy stawka wynosi 0.5$ za 1 kg transportu do I (obozu pierwszego) czyli na 4300 m. npm.

Jako, że nie mamy aklimatyzacji i nikt z nas trojga nie był na takich wysokościach musimy przyjąć taktykę powolnego zdobywania wysokości, tzn. zakładać kolejne obozy, a następnie schodzić w dół dla lepszej aklimatyzacji.

Choć pogoda nie jest najlepsza (duże zachmurzenie – opady deszczu), to jednak by nie tracić czasu przechodzimy z Ługowej przez przełęcz, trawersujemy po piargach rzekę lodowcową, by wreszcie znaleść się w “krainie wiecznego śniegu” na lodowcu Lenina. Po 2 h doprowadza on nas na morenę boczną, na której znajduje się I. Zaczynają się różne objawy braku aklimatyzacji, które lekko opóźniają kolejne wyjście. Pomijając objawy choroby wysokościowej, poruszanie się na takich wysokościach nieco różni się od przejść w Tatrach. Tu po 5h można być całkowicie wyrypanym, niezdolnym do dalszego działania, a każdy kilogram na plecach pogłębia tą sytuację. Bardzo pomocne są kije teleskopowe odciążające w dużym stopniu stawy kolanowe.

Teraz wiem po co zabrałem czapkę, okulary, krem UV – wreszcie pojawia się słońce i zaczyna od razu dawać o sobie znać - temperatura wzrasta do 30 stopni Celsjusza . Każda nie osłonięta część ciała jest b. podatna na opalenie. Najlepiej poruszać się wczesnym rankiem lub późnym popołudniem, nie tylko ze względu na ostre słońce ale również stan śniegu, szczelin i liczebność grup na grani, przecież nie obojętnej na lawiny. Po kolejnych kilku dniach dostajemy się do II – 5300.

Droga do II wiedzie poprzez górną częścią Lodowca Lenina, dalej szeroką N-ścianą grani Lenina. Tu występują trudności techniczne: odcinki o dużym nastromieniu pokonywane w zależności od warunków z asekuracją lub bez, szczeliny o różnym stopniu trudności, te najtrudniejsze były zaporęczowane /poręczówki, śruby lodowe, kotwice lodowe, lub drabiny aluminiowe/ Całe przejście jest narażone na lawiny. Tak więc czekan, raki, własny kawałek sznura mogą być pomocne na tych stromszych odcinkach śnieżno-lodowych.

W 1991 r. na nieco niżej położony niż obecnie camp II nastąpił obryw olbrzymiej ilości seraków z grani co spowodowało wielką tragedię – zasypanie przez lawinę wszystkich przebywających w obozie alpinistów. Obecnie obóz jest usytuowany wyżej, dalej od grani. A część namiotów rozbitych jest jeszcze wyżej na podłożu skalnym – to ma być najbezpieczniejsze miejsce w II.

W II campie organizm bardzo ciężko się regeneruje Z obozu najlepiej widać dojście grańką do III (6200 m. npm) i szczyt. Z II najlepiej albo szybko atakować szczyt albo schodzić w dół. W ciągu dnia jest tam upał nie do wytrzymania, nie ma się gdzie schować przed słońcem a organizm właściwie się nie regeneruje. W II po nocnych przymrozkach i opadach śniegu zamarza jedyny ciek wodny spływający po skale. Trzeba topić silnie zmrożony śnieg przez co podgrzanie wody trwa znacznie dłużej i oczywiście jest nie bez znaczenia dla gazu. Kartusze nabijane zachowują się dobrze, przydała by się osłonka przed wiatrem.

Po dniu regeneracji w II wraz z Kvapim wyruszyłem na Razdielną - ja wszedłem na przełęcz pod Razdielną gdyż szło mi się b. wolno a Kvapi na szczyt - Razdielną. Następnie po spędzonej nocy zeszliśmy w dół dla odpoczynku przed ostatecznym atakiem szczytowym. Ja zszedłem do I a Kvapi niżej na Polanę Ługową. Kilka dni restu spędziliśmy w oczekiwaniu na lepszą pogodę /opady śniegu/. W I spotkaliśmy się z Gośką, która już nieco zaczęła się niepokoić. Przekonaliśmy ją żeby poszła z nami do II i wyżej. Tak więc tym razem podejście do II zrobimy w komplecie.

Po dotarciu do II pogoda się znacznie pogorszyła. Przez 2 dni ostro padał śnieg i wiał wiatr. Kopułki z trudem trzymały się na wietrze a spadający śnieg co kilka godzin trzeba było odgarniać ze ścianek namiotu. Jedyna droga prowadząca z I została całkowicie zasypana i było konieczne wytyczenie nowej drogi - oczywiście z asekuracją.

Obóz III jest usytuowany ok. 10 min. poniżej szczytu Razdielnaja - 6148 mnpm. Jest to już wysoka grań na której ostro wieje i nawet świecące słońce nie podnosi temperatury, która w dzień wynosi sporo poniżej zera. Po zachodzie słońca temperatura spada momentalnie do ok. –20st.C . Dla zabezpieczenia się przed odmrożeniami niezbędne jest posiadanie ciepłej odzieży: kurtka puchowa, łapawice, ciepłe buty typu skorupy.

Z III można uderzać na szczyt lub założyć jeszcze jeden pośredni obóz tzw. III wysuniętą. 400 m wyżej jest dogodne miejsce do rozbicia namiotu. Niedaleko III spotkałem 3 zniszczone przez wiatr namioty, które już chyba tam pozostaną. Z III (6200 m. n.p.m.) na szczyt trzeba jeszcze się trochę wspiąć po czym ok. siedmiokilometrowa monotonna grań wyprowadza na niepozorny szczyt z małym kopczykiem i chorągiewką.

Zejście odbywamy błyskawicznie. Po ok. 20 dniach w górach zaczyna się czuć przesyt i chętnie opuszcza się srogi klimat górski udając się w niższe, “przyjaźniejsze” partie dolin.

Podczas rozmów z poznanymi w górach osobami dowiedzieliśmy się o możliwości powrotu do Moskwy drogą powietrzną za niewielką kwotę rzędu 100$. Jako że byliśmy lekko zmęczeni, mieliśmy niewiele czasu na powrót i jeszcze w pamięci pozostała jazda ponad 4 doby w 30st. upale w pociągu, więc bez zastanowienia wybraliśmy lot samolotem. Po wielu perypetiach w czasie powrotu z doliny i również na lotnisku udało nam się znaleźć na dworcu w Moskwie. Jako że w Moskwie mieliśmy kilka godzin do odjazdu pociągu to zwiedziliśmy Plac Czerwony, czyli w naszym przypadku Mauzoleum Lenina oraz inne ciekawe i mniej ciekawe obiekty głównie sakralne.


Fotki:

[1]   [2]   [3]   [4]   [5]   [6]   [7]   [8]   [9]   [10]   [11]   [12]   [13]

  1. Schemat dróg na N-ścianie Piku Lenina
  2. Plac Czerwony - Moskwa
  3. Pociagi bezprzedziałowe – tzw. plackarki
  4. Postój podczas przejazdu koleją
  5. Widok na zbocza doliny
  6. Widok na jedną z wiosek w Dolinie Aczik Tasz
  7. Łaz w akcji – dojazd na Polanę Ługową
  8. Polana Ługowa, komercyjna baza dla westmenów
  9. Ujęcie z I (4200) na całą północną grań Lenina. Widoczne podejście do II oraz sam Pik Lenina (7134)
  10. Widok z II(5300) w dali 2 osoby podchodzące na grań wyprowadzającą na Pik Razdielnaja a później do III.
  11. Załamanie pogody w II(5300)
  12. Widok z III na grań ciągnącą się ok. 7 km na szczyt. W oddali zniszczone przez wiatr namioty.
  13. Powrót tym razem czymś większym – Kamaz. Wszyscy uczestnicy wyjazdu:Baster, Gośka, Kvapi.