Nowości

Ogólne info

Działalność

Galeria

Stowarzyszenie

Kronika

Biblioteka

Kurs

Mat. szkoleniowe

Linki


AKG w akcji
2016.07.08-22
Austria masyw Hoher Göll (Salzburskie Al...
2016.06.25
W.Litworowa - J.Śnieżna - Trawers pomiędzy ...
2016-06-18
Otwór Śnieżnej - DNO - "Oto historia z kant...
2016-06-11
Otwór Śnieżnej - Kominy Amoku - Amok - szał...
2014.12.29-2015.01.07
Ukraina Optymistyczna - Pomysł odwiedzenia ...
27-12-2015
Wielka Śnieżna - Druga z rzędu akcja naszej...
19.12.2015
Wielka Śnieżna - Partie Wrocławskie...
4.10.2015
Jaskinie lodowe - Coroczna klubowa akcja po...

Działalność


SpeleoCamp Serbia Valijevo
25-29.09.2014

Polskę reprezentowali ;-) :
Agnieszka Gręda (AKG)
Gosia Multan (AKG)
Jacek Dajda (KKTJ)
Krzysiek Żak (KKTJ)
Tomek Pawłowski (STJ)

Pewnego dnia siedzac na facebooku przegladalem newsy - w tym jaskinie. Patrze a tu jakies informacje na temat nadchodzacych eventow organizowanych przez naszych blizszych i dalszych sasiadow. Niemcy, Austria, Serbia... Chwila chwila jaka Serbia, jaki Speleo Camp? Co tam sie dzieje i gdzie to jest? Ok Serbia juz wiadomo ale co dalej - jaki speleo camp? Juz chwile pozniej okazalo sie ze balkanscy speleolodzy organizuja cykliczna impreze gromadzac ludzi dzialajacych nie tylko na balkanach ale takze w innych rejonach swiata. Szybkie sprawdzenie terminow, szybki mail do znajomych oraz organizatora! Juz po chwili wiadomo ze jesli uda sie tam pojechac to kroi sie calkiem dobry wyjazd. Organizator (Matija) odpowiada szybko i pierwsze ustalenia powstaja juz po tygodniu! Ok jedziemy Serbia czeka!

Droga jak zawsze zaczyna sie w nocy... Pare nerwowych smsow na temat posiadanej liczby bagazu - jeszcze godzina jeszcze dwie i jedziemy! Wychodze z domu, Jacek pomaga mi sie zapakowac. Szybkie zapoznanie z reszta ekipy i juz jestesmy na zakopiance. Polska, Slowacja i w koncu granica Wegiersko - Serbska (a na niej calkiem sporo samochodow bez rejestracji - hmm...). Dobra dobra niewazne - do Valijeva czyli wiekszego miasta obok miejscowosci w ktorej jest camp jeszcze jakies 250 kilometrow! Po paru godzinach docieramy na miejsce - wzgorze za laskiem, camp widac juz z daleka. Flagi na rejestracjach mnoza sie - Bulgaria, Rumunia, Turcja, Chorwacja, Slowenia, Serbia, Czarnogora oraz oczywiscie Polska! Po krotkiej ale tresciwej rozmowie z Matija rozkladamy namioty i ogarniamy plany na jutro. Wieczorem ustalamy ze na pierwszy ogien idzie jaskinia Lenčina czyli druga co do glebokosci pionowa jaskinia udostepniona dla uczestnikow campu. Rano dowiadujemy sie ze naszym przewodnikiem bedzie Vladimir. Chwile pozniej jedziemy kreta droga za Władkiem (Vladimirem) do jaskini. Droga prowadzi wpierw w dół do Valjeva, nastepnie odbija w boczna drogę, która szybko przechodzi w gruntową drogę polną. Duża ilość dziur i ciągników nie przeszkadza nam w ściganiu Vladimira, który dojeżdża w końcu do dziury. Pierwsze ubranie sprzetu i juz sciagamy do siebie pierwsza osobę - Slowenke ktora niesmialo pyta czy moze isc z nami - "Jasne idziesz z nami" - odpowiedz nie mogla byc inna. Vladimir mowi nam jeszcze ze po wejsciu pierwszy meander bierzemy na prawe a drugi na lewe ramie bo jest ciasno i inaczej moze byc ciezko. Otwor wyglada z lekka egzotycznie (zdjecie) ale juz po chwili wchodzimy w owe meandry ktore nakazuja nam niezle wywijac podczas przejscia. Jest ciasno ale nie tak jak nam zapowiadano - kazdy z nas, niezaleznie od rozmiaru cisnie do przodu. Po jakims czasie pojawia sie pierwszy odcinek pionowy ktory wszyscy pokonuja bardzo sprawnie (krakowska szkola ;-) i dochodzimy do szczeliny, do ktorej przymierzamy sie dołem i górą, ale bez sukcesu. Vladimir mówił nam o pewnym miejscu, w którym należy wyjść do góry, a potem dopiero w dół. To pewnie to miejsce. Na prowadzenie wychodzi Gosia i odnajduje ciasne przejście, ktorym wszyscy zsuwamy sie do ciasnej wneki i obchodzimy szczeline. Starajac sie nie myslec o powrocie pokonujemy jeszcze 3 odcinki linowe i dochodzimy do konca dziury, mijajac sie po drodze ze Slowencami (nasza nowa kolezanka zostaje z nimi). Nagroda za dojscie do dna jest mala podziemna rzeka! Chwila zachwytu oraz pare zjedzonych snickersow daje nam sile na powrot ktory odbywa sie sprawnie aczkolwiek mozolnie (pamietaj! ciasnoty sa ciasniejsze w drodze powrotnej). Po wyjsciu brudni i mokszy aczkolwiek szczesliwi udajemy sie na camp gdzie wiele osob pyta nas "do you know Tomek? do you know where is he?". My nie wiemy, oni takze. W kazdym razie Tomek znajduje sie pare godzin pozniej i karci nas ze chodzimy po jakichs "popierdolkach". Na piatek planujemy wyjscie do kanionu. Tomek prowadzi, droga okazuje sie dluzsza niz sobie to wyobrazalismy. W polowie prowadzi przez jakies wielkie dziury aczkolwiek VW Multivan nie boi sie niczego... Koniec koncow zostawiamy auta w sadzie i po szybkim kompletowaniu szpeju idziemy do kanionu. Jest pochmurnie ale jeszcze nie pada. Do kanionu wchodzimy tuz nad najwieksza kaskada. Poczatkowo planowalismy podzielenie sie na dwie ekipy, ale na goraco plany ulegaja zmianie i Tomek decyduje, ze pojdziemy wszyscy razem tj 10 osob (czyli Tomek, Gosia, Krzysiek, Jacek i 6 Rumunow ;-). Woda na pierwszych kaskadach jest duza, ale wydaje sie ok. Tylko Krzysiek nieco przerazony, bo to jego pierwszy raz. Tomek poreczuje, zjezdza. Za nim Gosia, zostaje na gornym stanowisku. Pozniej Jacek i czeka na Krzyska, ktory dojezdza ze strachem w oczach. Po krotkim instruktazu Jacek zjezdza i za nim Krzysiek, przeklinajac jak szewc po dotknieciu ziemi. A potem 6 Rumunów (tzn. 5 Rumunów i 1 Rumunka) i Gosia moze reporeczowac. Pozniej idzie juz z gorki, kaskad jest w sumie 6. Tomek montuje w sumie 6 nowych punktow. Sukcesem bylo tez ukrecenie lebka od kotwy HMS Fishera przy uzyciu mlotka. Widac sila w narodzie jest!

Tempo nie jest najlepsze, bo nowe punkty i tramwaj (10 osob!). Sytuacje pogarsza zdarzenie blisko konca kanionu w postaci utopienia worka ze szpejem. Nurkowanie na slepo nie przynosi efektow więc po 1.5 godziny kontynuujemy wycieczke, ktora konczy sie po jakis 30 minutach gdzie konczymy kanion. Dalej podobno nie ma juz nic ciekawego. Nieco zmeczeni i zmarznieci dochodzimy w piankach do samochodu przy swietle naszych czolowek. Przy samochodzie czekaja na nas gorace dziewczyny (czyli goraca herbata plus Aga i Efi). Szybkie przebranie, pakowanie i powrot na kamp. Docieramy pozno, a tam wieje, leje i wszystko co najgorsze. Lepiej juz bylo w kanionie zostac... Jacek z Gosia ida spac, ale Aga z Krzyskiem przystepuja do rozwiazywania tajemnicy 'swiatelka w schowku'...

Noc jest ciezka. Krzysiek nie moze spac, walczac o namiot i swoj skromny dobytek. Mocno pada i wieje, poranek nie zmienia sytuacji. Wstajemy pozno i czesc z nas idzie do szkoly na zwiady. Okazuje sie, ze dzisiaj w planach jest 'lajtowy' dzien czyli gry i zabawy. Cala kolumna samochodow zjezdzamy do Valjeva i odzwiedzamy siedzibe lokalnych grotolazow - ladny domek nad rzeka z milym patio (ktory zamienia sie basen przy bardziej deszczowej pogodzie - ale na szczescie nie dzis!). Potem ekspresowa wycieczka po miescie i jedziemy juz do jaskini, w ktorej spedzamy reszte dnia. Jaskinia to byla jaskinia turystyczna, ale wydaje sie opuszczona. Miala byc kolonia nietoperzy , ale jest ich tylko 52. Gdzieniedzie rdzewieja pozostalosci w postaci skrzynek z bezpiecznikami. Po krotkim zwiedzaniu zaczynaja sie zawody w wychodzeniu 80m na czas. Zwyciezca wsrod mezczyzn okazuje sie ... zgadnijcie kto... WLADIMIR!!! Za najlepszy czas wsrod mezczyzn zgarnia niezly kawal sprzetu (worek, uprzaz oraz line) a chwile pozniej w rownej damsko - meskiej grze (kamien-papier-nozyczki) wygrywa niezla czolowke - Scuriona! Relacje pisalismy podczas imprezy na ktorej nie zabraklo smacznego miesiwa, wegetarianskich smakolykow oraz napojow wyskokowych z różnych krajów!

Pozdrawiamy spod Valijeva: Gosia, Agnieszka, Jacek i Krzysiek

Zdjęcia

    


Webdesign by mierzejewski.net