Nowości

Ogólne info

Działalność

Galeria

Stowarzyszenie

Kronika

Biblioteka

Kurs

Mat. szkoleniowe

Linki


AKG w akcji
2016.07.08-22
Austria masyw Hoher Göll (Salzburskie Al...
2016.06.25
W.Litworowa - J.Śnieżna - Trawers pomiędzy ...
2016-06-18
Otwór Śnieżnej - DNO - "Oto historia z kant...
2016-06-11
Otwór Śnieżnej - Kominy Amoku - Amok - szał...
2014.12.29-2015.01.07
Ukraina Optymistyczna - Pomysł odwiedzenia ...
27-12-2015
Wielka Śnieżna - Druga z rzędu akcja naszej...
19.12.2015
Wielka Śnieżna - Partie Wrocławskie...
4.10.2015
Jaskinie lodowe - Coroczna klubowa akcja po...

Działalność


Krym - wyjazd turystyczny z małymi elementami jaskiniowymi
Termin wyjazdu: 12.10.2007 - 21.10.2007

Uczestnicy:

  • Anka
  • Sarenka
  • Zuza
  • Fusu
  • Wielbłąd

    Przygotowania do wyjazdu nie trwały długo. Szybka decyzja, organizacja na kilka chwil przed wyjazdem i wyruszamy!

    Kraków
    Początek trasy dla większości uczestników. Wsiadamy do autobusu, który zawiezie nasz prosto do Lwowa z krótkim postojem w Tarnowie, tu dołączają do nas Anka z Wielbłądem. Przeprawa graniczna, tylko dwugodzinna, co jest bardzo optymistyczną wersją przejścia przez granicę z Ukrainą.

    Lwów
    O bilet do Symferopola w sezonie wakacyjnym warto postarać się miesiąc a nawet dwa przed planowanym wyjazdem. Po sezonie szanse na kupienie biletu tuż przed wyjazdem są zdecydowanie większe. Optymalnym rodzajem jest miejscówka w wagonie zwanym płackarta. Każdy ma swoje numerowane miejsce. Warto postarać się o miejsca 'niżne' czyli dolne, choć szanse raczej marne. Nam udało się idealnie zdążyć na poranny sobotni pociąg i kupić bilety na godzinę przed odjazdem. Miejsca niestety wszystkie 'wyżne', ale daliśmy dzielnie radę. Podróż koleją transsyberyjską jest prawdziwym przeżyciem. Taki mały przedsmak tego, co czeka nas na Ukrainie. W dobrym towarzystwie ponad dwudziestoczterogodzinna podróż potrafi minąć naprawdę szybko. Dobrze jest zaopatrzyć się w karty, zdecydowanie zabijają czas.

    Symferopol
    Początek naszej krymskiej wyprawy jest właśnie tutaj, w stolicy Autonomicznej Republiki Krymu. Krym niestety przywitał nas pochmurną i mroźnie wietrzną pogodą, ale nasze humory iście gorące potrafiły idealnie poradzić sobie z tymi warunkami. Punkty warte zwiedzenia to: - park miejski, czasem można tu spotkać lokalnych muzyków; my mieliśmy szczęście poznać grupę grajków z Kijowa, którzy na specjalne życzenie Sarenki zagrali nam jej ukochaną Bateryjkę - budka (tuż za głównym skrzyżowaniem przy dworcu) z pysznymi i tanimi pierożkami, polecam! - budynek McDonalda, w warunkach normalnych miejsce omijane przeze mnie szerokim łukiem, w Symferopolu dostarczyciel czystych ubikacji i ciepłej wody w kranie - pomnik dziadka Lenina siedzącego na ławce, bardzo dobre miejsce odpoczynku, uwaga tylko na miejscowych, może ich urazić kiedy się probuje wejść Leninowi na głowę, zaś sam Lenin nic nie ma chyba przeciwko, uśmiecha się dobrodusznie i z otwartymi ramionami wita przybyszów na ławeczce;

    Bakczysaraj
    Stolica Chanatu Krymskiego pięknie usytuowana w Górach Krymskich to nasz pierwszy dzień zdobywania półwyspu. Jeszcze przed zmrokiem odwiedzamy pałac chanów krymskich, idziemy śladami inspiracji największych poetów i próbujemy odgadnąć czym tak naprawdę się zachwycali. Po nocy pełnej wrażeń wyruszamy na wędrówkę po okolicy. Tego dnia po raz pierwszy niebo okryło się błękitem i wyszło słońce. I tak już zostało do końca naszej podróży. Warte polecenia jest obejrzenie całkowicie wydrążonego w skale klasztoru (Uspienskij Monastyr). Dalej ruszamy w stronę skalnego miasta Czufut Kale. Są to pozostałości średniowiecznego miasta-twierdzy. Większą jego część stanowią wykute w skale pomieszczenia dla bydła. Miasto zrujnowane, ale zrobiło na nas ogromne wrażenie. W drodze powrotnej mijamy stare cmentarzysko i podziwiamy niesamowite kolory krymskiej jesieni. Niektórym kojarzy się ona z widokami na naszej jurze i rzeczywiście coś w tym jest ;) Droga przed nami okazała się nieco kręta a to dzięki ukraińskiej mapie. Uwaga dla korzystających z ukraińskich map: nie odzwierciedlają one zbyt dokładnie tego co jest w rzeczywistości. Trudno się poruszać po nieoznakowanych ścieżkach z taka mapą. Jednakże są one idealne dla tych którzy mają duszę podróżnika i włóczykija. Zapewniam, że raczej nie dojdzie się z ich pomocą prosto do celu. O czym jeszcze nie raz przyszło nam się przekonać podczas tej wyprawy. Chwała Wielbłądowi, któremu udało się w miarę okiełznać naszą mapę.

    Ałupka
    Piękne i urokliwe miasteczko na wybrzeżu Morza Czarnego z ogromnym parkiem z mnóstwem odmian egzotycznych roślin, z wąskimi i krętymi uliczkami, mnóstwem kamiennych schodów. Spotkać tu można pawia, sowę na sznurku, węża boa i inne gady, ale uwaga może się okazać, że to miejscowy rozkręca fotobiznes i nie będziemy mogli za darmo robić zdjęć zwierzakom. Odwiedziliśmy piękny pałac Woroncowa wybudowany w XIX wieku. Dzięki obeznaniu naszej Anny z tajnikami architektury wiemy już, że pałac jest mieszaniną stylów, najbardziej zachwycające były zworniki wiszące z sufitu i strzegące wejścia białe lwy z okazałymi. grzywami. Godna polecenia jest również wycieczka kolejką na Aj-Petri (1233 m n.p.m.). Droga trwa około 15 minut, w końcowej fazie wisimy w starym i trzeszczącym wagoniku pod pionową ścianą skalną wysoko nad koronami drzew. Cudne! Dopiero patrząc z góry na Krym uświadamiamy sobie w pełni dlaczego nazywany jest on półwyspem rozmaitości. W wagoniku można zawrzeć dość bliskie kontakty z miejscowymi, poznać swoich wschodnich imienników i zyskać nowych przyjaciół. Na szczycie oprócz fantastycznych widoków czekał na nas jeszcze jeden wielbłąd i to w dodatku dwugarbny, babuszki oferujące ciepłe skarpetki, bary oferujące miejscowe dania.

    Ałuszta
    Typowo turystyczne miasto na trasie Symferopol-Jałta. Pogoda była wspaniała a morze na tyle ciepłe, żeby co odważniejsi (a dokładne jeden odważny;)) zaznali kąpieli w słonej lazurowej wodzie. A my delektowaliśmy się wspaniałymi arbuzami. Pycha!

    Przełęcz Angarska (752m n.p.m.)
    To początek naszych górskich wędrówek. Przy wieczornym ognisku zapoznaliśmy dwóch rewelacyjnych kompanów nazwanych 'sobakami', którzy towarzyszyli nam cały kolejny dzień i dzielnie pilnowali, żebyśmy się nie pogubili na nieoznakowanych ukraińskich szlakach. Na miejsce naszej górskiej wycieczki wybraliśmy masyw Czatyrdahu i rozsiane w nim jaskinie:

  • Jaskinia Tysiąca Głów (Binbasz-Koba): dość zniszczona, ale zachowały sie liczne stalaktyty, wielkie kolumny, całość ma długość 110 metrów;
  • Cholodnaja (Suuk-Koba): położona w krasowej dolinie niewielka jaskinia, nazwę swą wzięła od jeziorka w głównej sali, które jest niezwykle zimne. Idąc dalej korytarzem dociera się do dużej sali z naciekami i dalej Sali z kolumną pośrodku. Od sali z kolumną boczne korytarze prowadzą do kilku mniejszych bocznych sal.
  • Marmurowa: z pewnością największa (całkowita długość to 2050 metrów)i najpiękniejsza jaskinia na Krymie, udostępniona do zwiedzania turystom. Nacieki, które w szczątkowych ilościach mogliśmy podziwiać w poprzednich jaskiniach, tutaj występują w ogromnych ilościach i przedziwnych kształtach. Wiek najstarszych szacowany jest na 60 tysięcy lat.
  • jaskinia o nazwie nam nieznanej znaleziona po drodze do Pieriewalnoje: schodząc ok. 3 pięter po betonowych schodach dociera się do okrągłej sali z dużą kolumną.

    Gurzuf
    Ostatnie chwile nad morzem: duże fale, gorące słońce, piękne południowe klimaty małego miasteczka, malownicze białe domki z niebieskimi okiennicami, wąskie uliczki, wielkie arbuzy i żal, że to już ostatni dzień.

    Lwów
    Próba wymiany waluty niestety okazała się bezowocna. Większość kantorów zamknięta a jedyny w pośpiechu odnaleziony czynny nie sprzedawał euro. Zostaliśmy więc z garścią hrywien w kieszeni.

    Medyka
    Ostatnie zakupy, kantor, wreszcie zostawiamy hrywny tam gdzie ich miejsce i niezwykle szybko i sprawnie pokonujemy granicę ukraińsko-polską. Uwaga dla turystów pieszo przechodzących to przejście: nie obowiązuje tutaj żadna zasada pozwalająca wpychać się przed innych. Nie ma czegoś takiego jak oddzielna odprawa dla kobiet i mężczyzn. Warto natomiast postarać się o przejście przed 'mrówkami'. Turystów z wielkimi plecakami często odprawiają poza kolejnością.

    Przemyśl
    W oczekiwaniu na pociąg do domu w końcu udało nam się zasmakować prawdziwych ruskich pierogów na polskiej ziemi.

    Kraków
    Po 36 godzinach podróży sześcioma środkami transportu dotarliśmy do naszego cudnego i czystego miasta, które przywitało nas mroźnym oddechem zimy ;)

    zuu

    Zdjęcia

        


  • Webdesign by mierzejewski.net